sobota, 9 lipca 2016

Pierwszy meet małej flirciary

Po dodaniu jednego z poprzednich postów w którym wspomniałam o tym, że aktualnie z Sonyeo przebywamy w Międzyzdrojach odezwała się do mnie Monika, która mieszka w Świnoujściu, a z racji, że podróż między miastami zajmuje tylko chwilkę, a ja i tak planowałam tam wpaść, umówiłyśmy się na mały meet. Oprócz Sonyeo pojechała ze mną wspomniana w poprzednim poście Gabrysia. Muszę przyznać, że czułam się troszkę głupio - jestem wciąż nowa w lalkowym świecie, a lalki, które zabrała ze sobą Monika to tylko część jej pokaźnej kolekcji.




Z miejsca spotkania, galerii Corso, przeszliśmy (nie, wbrew pozorom nie "przeszłyśmy") do pobliskiego parku, by porobić parę zdjęć. Sonyeo od razu po zobaczeniu Evie (Little Dal Janice) poczuła chyba siostrzany instynkt, bo z maluszkiem za rączkę skończyły na małym spacerku. Bluzka, którą mała ma na sobie to kolejna część zakupów u Noellio, spodnie zaś są kolejnym wspólnym dziełem moim i Gabrysi, i jak na pierwsze lalkowe spodnie, chyba nawet dość udanym.






Sonyeo odnalazła na meecie swoją "bliźniaczkę", pierwszy raz spotkała się z inną Byul, w sumie nic dziwnego, że od razu się dogadały, mimo odmiennego stylu. Cora to Byul Lunatic Humpty Dumpty, która na żywo prezentuje się dużo efektowniej niż na zdjęciach, co szczerze mnie zdziwiło - nie sądziłam, że jej buzia może być jeszcze ładniejsza.




Na meecie pojawiła się też lalka spoza Pullipowej rodzinki. Z Tangkou spotkałam się pierwszy raz i szczerze mówiąc byłam dość zaskoczona - Rose (Tangkou Grace) jest naprawdę ogromna. Sonyeo to jednak bardzo otwarta dziewczynka i mimo wielu różnic (zwłaszcza wymiarowych), dogadała się też z nową koleżankę, która dość ciężko pozuje, więc niestety nie udało mi się zrobić porównawczego zdjęcia na stojąco. Tak czy inaczej, sama długość nóg obrazuje jak duża jest Rose, lub, jak kto woli, jak malutka jest Sonyeo.




Sonyeo mieszkała wcześniej w otoczeniu Dalek, nic dziwnego więc, że ze Sky (Dal Tinkerbell) od razu znalazły sobie ustronny kącik i wiele tematów do rozmowy. Chyba potrzebowały prywatności, bo nie wyglądały na zadowolone, gdy przeszkodziłam im z aparatem, ale ostatecznie i tak mi zapozowały.






Królem spotkania (nie wiem, czy przypadkiem nie też serca Sonyeo...) okazał się Luke (Isul Duke). Obserwując ich poczułam się jak zmartwiona matka, której córeczce na widok chłopca uderza do głowy i traci rozum. Ciężko jej się dziwić, w końcu Luke to pierwszy chłopiec, z którym mała ma kontakt, no i do tego bardzo przystojny. Czuję się jednocześnie dumna i zażenowana; Sonyeo nie jest jedną z tych rozchichotanych dziewczynek, które na widok chłopców gubią język w buzi, nie jestem jednak pewna, czy wpakowanie mu się na kolana na pierwszym spotkaniu jest czymś, z czego powinnam się cieszyć. 




Gdy nadszedł czas na ujęcie grupowe, Sonyeo koniecznie chciała zapozować z Corą i, oczywiście, Luke'iem. Plan jej się udał jedynie częściowo, bo mała Evie polubiła ją tak bardzo, że przykleiła się do niej i nie chciała ruszyć z miejsca.






Luke ostatecznie skończył przy Sky, ale nie wydawał się specjalnie niezadowolony, zresztą jak nikt z obecnych. No i najważniejsze - wszyscy mają wspólne, pamiątkowe zdjęcie.




Od razu muszę przeprosić, że te zdjęcia robione są już telefonem, a nie aparatem, ale w galerii handlowej tuż za Sonyeo i Luke'iem siedziało dwóch młodych chłopców i miałam wrażenie, że gdybym nagle zaczęła wymachiwać im wielkim obiektywem przed oczami, mogliby się poczuć nieco niezręcznie. Nie mogłam jednak odpuścić uwiecznienia kontynuacji tego spotkania dlatego, chcąc niechcąc, wybrałam opcję z telefonem. 




Zawsze wydawało mi się, że pożegnania z zasady są dość smutne, ale ta dwójka zdecydowanie smutna się nie wydawała. Byli w siebie tak zapatrzeni, że nawet nie zauważyli, że ktoś nachyla się nad nimi i robi dyskretne zdjęcia. Ze swojego, matczynego punktu widzenia, cicho liczę, że Luke nie zawrócił zbytnio w głowie Sonyeo, bo z uwagi na odległość, nie skończyłoby się to chyba dla niej zbyt przyjemnie.




Bonusowo przypadkowo, bo jako test aparatu, zrobione zdjęcie zza kulis. Dziwnie się czułam wśród tylu lalek, przyzwyczajona do obecności samej Sonyeo, ale myślę, że z czasem to minie (nawet już powoli zaczyna) i liczę, że kiedyś uda nam się to spotkanie powtórzyć. Sonyeo powiedziała mi, że też liczy, ale nie na duże spotkanie. Ona po prostu myśli o Luke'u...

3 komentarze:

  1. Kocham Świnoujście. Byłam tam wiele razy i co jakiś czas z nostalgią tam wracam. Świetne miejsce na lalkowe spotkanie :-) Widać, że lalki również były zszokowane nowymi znajomościami. A Twoja panna to już w ogóle była w szoku ;-) Widać jednak, że i młodszym dziecięciem się zajmie i z równolatkiem dobrze się czuje i ze starszym pogada ;-) :D Świetne fotki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. byłam w Świnoujściu dopiero drugi raz, ale zgadzam się, to świetne miejsce! dziękuję

      Usuń
  2. wygląda na to że było to ekstra spotkanie

    OdpowiedzUsuń