niedziela, 31 lipca 2016

Spotkanie po "latach"

Jak wiadomo nie od dziś, nie jestem pierwszym domkiem Sonyeo, nawet nie drugim, a trzecim. Zanim trafiła do mnie, mała mieszkała u Aleks, z którą znamy się nie tylko na płaszczyźnie lalkowych transakcji, a że mieszkamy dość blisko siebie, wpadłyśmy na pomysł, by spotkać się razem z lalkami. Sonyeo dzieliła wcześniej dom z trzema Dal Aleks, ale kiedy trafiła do mnie, kontakt im się urwał. Malutka trochę się zestresowała, bo mimo, że bardzo chciała znów zobaczyć koleżanki, bała się, że minęło tyle czasu, że nie będą jej już lubić.




Na początku spotkania mała trzymała się na dystans, kurczowo chwytając się mojej dłoni i bojąc się podejść, zwłaszcza, że okazało się, że oprócz znanych jej Dalek, z Aleks pojawiła się nowa lalka, która zapełniła puste miejsce po odejściu Sonyeo - Nel (Pullip La Robe Vert Clair), którą mała widziała po raz pierwszy. Ostatecznie mnie puściła i wreszcie samodzielnie zaczęła wspinaczkę do celu naszej wycieczki, orkiestry krasnoludków przy Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu.






Cały ten stres i obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione, bo tym, co osłodziło Sonyeo trud wspinaczki, która jak każda inna aktywność fizyczna, jest dla niej nie lada wyzwaniem, okazała się pomocna dłoń Lou (Dal Milch). Podczas krótkiego okresu, gdy malutka mieszkała u Aleks, chyba to właśnie z Lou dogadywała się najlepiej, więc gdy zobaczyła, że mimo odległości i zmian wciąż jest równie lubiana, od razu się rozpromieniła i zapomniała o nerwach.




Sonyeo poczuła się jeszcze pewniej, gdy tę samą dawną sympatię odnalazła u Mei (Dal Lunatic Alice). Łączy je zdecydowanie ta spokojniejsza strona charakteru, zamiast więc wzorem reszty wspinać się i skakać po krasnoludkach, wolały przez chwilę odpocząć w spokoju.




Chwila pozornego spokoju nie trwała zbyt długo, bo gdy tylko Sonyeo zobaczyła Ivy (Dal Puki) zmierzającą w kierunku krasnoludka-bębniarza, pokusa była zbyt silna. Dziewczynki zrozumiały się bez słów, robiąc tyle hałasu, że przechodzący turyści obracali za nimi głowy. Zresztą obracali je nie tylko w tym momencie, spotkałam się z licznymi pozytywnymi komentarzami, czy nawet pytaniem, czy ja i Aleks sprzedajemy lalki (jeszcze czego).




Pierwsze bliższe spotkanie Sonyeo i Nel było raczej niespodziewane, bo mała próbowała jedynie (dość nieudolnie) zerknąć do środka instrumentu krasnoludka-trębacza, gdy jakieś silniejsze i większe rączki podniosły ją do góry ułatwiając sprawę.




Patrząc na tę dwójkę nietrudno założyć, że raczej nie dopuszczą do tego, by było to ich ostatnie spotkanie. "Zwiedziły" w ten sposób każdy element krasnoludkowej orkiestry, a robiły to w takim tempie, że nie dały mi nawet szansy do zrobienia większej ilości zdjęć. Na ten moment wydaje mi się, że Sonyeo chyba zaskakująco dobrze czuje się w roli absolutnego maluszka, i tym samym świetnie dogaduje się z Pullipami.




Z Lou Sonyeo spędziła chyba najwięcej czasu, spośród wszystkich dziewczynek Aleks. Udało mi się nawet uchwycić na zdjęciu moment, gdy Lou, średnio pochwalając pomysł małej, by wykorzystać instrument krasnoludka grającego na talerzu jako siedzisko, ostatecznie i tak zdecydowała się upewnić, czy nic jej się nie stanie.






I jak widać, nic się nie stało, Sonyeo mimo chybotliwego położenia wciąż pozowała z wdziękiem, dając Lou delikatnie do zrozumienia, że powinna odejść na bok, bo nadszedł czas na zdjęcia indywidualne. Nie zrobiłyśmy ich wiele; w końcu nie codziennie spotyka się dawne współlokatorki i trzeba się tym nacieszyć, ale mała i tak zdaje się zadowolona z efektu. Wyjątkowo miała na sobie sukienkę nie uszytą przeze mnie, a kupioną na jednej z lalkowych grup na Facebooku, która może i jest efektowna, ale praktyczna ani trochę. Zakładanie jej, tak samo jak i zdejmowanie, wymaga rozkładania obitsu na części, co oznacza dla Sonyeo płacz i przebieranie nóżkami, a dla mnie to przykre ukłucie w sercu.






Nie mogło oczywiście zabraknąć zdjęcia grupowego, bo oprócz starszych zdjęć na blogu Aleks (na które Sonyeo nie chce patrzeć, machając na mnie piąstkami, żebym je wyłączyła i narzekając na swoją starą grzywkę), nie miała żadnego zdjęcia z dawnymi współlokatorkami. No i Nel, bo mimo, że nigdy nie miały szans mieszkać razem, i tak świetnie się dogadały.


Na koniec zdradzę, że (mam nadzieję!) jakoś od następnego postu, blog ten nie będzie już poświęcony tylko Sonyeo. Mała chcąc niechcąc będzie musiała nauczyć się znów dzielić przestrzenią zarówno w domu, jak i w Internecie, ale jestem pewna, że wyjdzie jej (i już nie tylko jej) to na dobre.

3 komentarze:

  1. Sesje z Krasnoludkami są super :D, a mamy we Wrocławiu wystarczająco dużo :)))
    aby mogły brać w nich udział nie tylko takie prześliczne "dyniogłowe" :)))
    Pozdrawiam z Wrocławia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sesje z Krasnoludkami są super :D, a mamy we Wrocławiu wystarczająco dużo :)))
    aby mogły brać w nich udział nie tylko takie prześliczne "dyniogłowe" :)))
    Pozdrawiam z Wrocławia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dziękuję, to na pewno nie ostatnie zdjęcia w towarzystwie krasnoludków :) również pozdrawiam!

      Usuń