wtorek, 6 września 2016

Małe-wielkie zmiany

W poprzednim poście wspominałam, że w momencie, gdy trafiła do mnie Sonyeo, podobało mi się w niej wszystko - nie kłamałam ani trochę. Wspominałam też, że czekają ją dość poważne zmiany - i tu również nie kłamałam.


W życiu każdego nadchodzi moment, gdy patrzy na siebie w lustrze i czuje potrzebę gwałtownych zmian, sama przeżywałam to nie raz męcząc swoje włosy różnymi farbami, kombinując z makijażem i kolorem soczewek, wygląda na to, że moment ten nadszedł także i w życiu Sonyeo. Woori miała pod tym względem prościej - trafiła do mnie jako mały łysolek z oczkami z miejsca do wymiany, z kolei Sonyeo miała już gotowy wizerunek, który bardzo podobał się zarówno jej, jak i mi, ale chyba obie czułyśmy, że czegoś tu brakuje.




Sonyeo w swoim stockowym wydaniu prezentowała się tak i szczerze mówiąc, obie z bąblem patrzymy na te zdjęcia z wątpliwą przyjemnością. O ile strój słonika i komplecik piżamkowej-bielizny czy też bieliznowej-piżamki są niesamowicie urocze, o tyle fryzura zdaje nam się kompletnie nietwarzowa. Na szczęście-nieszczęście, z Sonyeo w stockowym wydaniu nie miałam nigdy do czynienia - z tego wszystkiego mamy tylko oczka i spódniczkę, choć nie ukrywam, że po cichu polujemy na niebieski komplecik.




Z pierwszego domku Sonyeo żadnych zdjęć nie mamy, ale z tego, co się orientuję był bardzo, o ile nie całkowicie zbliżony do tego na zdjęciu powyżej, udostępnionego nam przez Aleks, która zrobiła je niedługo po wprowadzeniu się do niej Sonyeo. Stockowe oczka zostały na swoim miejscu, pojawiły się za to kolczyki na buzi i nowe włoski, przycięty furek w kolorze jasnego blondu.




Dla przypomnienia, choć moim skromnym-nieskromnym zdaniem, tę buzię ciężko zapomnieć, tak wyglądała Sonyeo przez te prawie 3 miesiące spędzone u mnie. Zmieniło się niewiele - poprosiła mnie o skrócenie grzywki, żeby wyeksponować brwi, na co zgodziłam się z ochotą, bo niesamowicie mnie urzekły. Oprócz tego znacznie powiększyłam jej garderobę z czego chyba maluszek cieszy się najbardziej i to by było na tyle.


Któregoś popołudnia Sonyeo przyszła do mnie, gdy siedziałam pogrążona w lekturze "Harry'ego Pottera" po raz kolejny i powiedziała, że musimy poważnie porozmawiać. Zestresowałam się niesamowicie, trudno mi się dziwić, ale rozmowa okazała się kompletnie niestraszna. Bąbel powiedział mi, że czuje się bardzo ładnie, ale co jeśli mogłaby wyglądać jeszcze ładniej...? Sama nad tym wcześniej myślałam i zgodziłam się z nią natychmiast i natychmiast też zaczęłyśmy działać.


Poszukiwania okazały się o wiele prostsze niż sądziłyśmy, nie wymagały od nas ani naruszania oszczędności, ani czekania tygodniami na przesyłkę, wystarczyła chwila na lalkowych grupach, by okazało się, że to, co wywoływało w nas zachwyt i okrzyk "to jest to!" wisiało spokojnie w ogłoszeniach, jakby czekając na nas. 




Od razu przepraszam, że ta sklejka dwóch zdjęć, tak samo jak i kolejna, robiona jest telefonem - robiłam je w biegu, w podróży, we wszelkich niesprzyjających okolicznościach, jakie tylko są możliwe, ale wydaje mi się, że i tak pokazują to, co miały pokazać. Przyszły do nas nowe oczka i włoski, którymi nie możemy się nacieszyć od kiedy drżącymi łapkami rozrywałyśmy koperty. Jak widać, oczka Sonyeo są teraz dużo naturalniejsze niż poprzednie i bardzo wyróżniają się na jej buźce, mała jest nimi zachwycona zupełnie tak samo jak ja.




Co do włosków... Od razu spodobał nam się kolor, to przede wszystkim, bo zdjęcia (zwłaszcza telefonowe), mogą tego nie oddawać, ale składają się z cieniutkich pasm w różnych kolorach - rudości, jasnym brązie, ciemnym blondzie i fiolecie. Bąbel jest nimi całkowicie oczarowany i mówi, że teraz wygląda tęczowo, a jednocześnie naturalnie. Nie do końca rozumiem, o co jej chodzi, bo poprzednie włoski też w pewnym sensie były tęczowe, ale chyba nie kwalifikuje połączenia bieli z żółcią w ten sposób. Grzywka też od razu przypadła nam do gustu, nie jest ścięta na garnek i u małego łobuziaka prezentuje się idealnie, oczywiście od razu też wyeksponowałyśmy, już zwyczajowo, brewki. Nie pasowały nam jednak dwie rzeczy - długość, bo jak widać, włoski sięgały maluszkowi do kostek, i skręt. Sonyeo przyzwyczajona jest do raczej krótkich i prostych włosków i w takich czuje się najlepiej, a ja po cichu przyznaję, że w takich też najlepiej wygląda, dlatego śladem tego, co wspólnymi siłami z Gabrysią dokonałyśmy w przypadku włosów Woori, znów w naszym dwuosobowym zespole z małą pomocą Sonyeo, zabrałyśmy się do roboty.





W trakcie licznych fryzjerskich zabiegów miałyśmy okazję przyjrzeć się włoskom bliżej i wydały nam się dziwnie znajome... Okazało się, że zupełnie nieświadomie kupiłyśmy stockowego wiga Woori! Do teraz nie mogę przestać się nad tym rozczulać, wydaje mi się niesamowicie urocze, że Sonyeo biega w jej starych włoskach.




Tak prezentuje się efekt końcowy, pierwszą i najważniejszą zmianą jest grzywka na brewkach Sonyeo. Nie byłyśmy kompletnie przekonane do tego pomysłu, ale z ciekawości nasunęłam jej grzywkę niżej i po chwili wahania tak już zostało i zostaje na stałe. Grzywka jest na tyle lekka, że między włoskami dalej momentami prześwitują jej niebieskie brewki, a nawet jeśli czasem nie, to tak uroczy wygląd wart był chyba poświęcenia ich widoczności.






Woori i Sonyeo mają teraz bardzo podobne fryzurki, mimo długości, koloru i stopnia postrzępienia grzywki i wydaje mi się, że razem prezentują się jeszcze ładniej niż wcześniej. Włoski Sonyeo są naprawdę bardzo duże objętościowo i nie możemy się nacieszyć, że udało nam się uzyskać taki efekt - wygląda teraz troszkę jak malutka Hermiona Granger. Przy okazji, na dwóch powyższych zdjęciach dziewczynki siedzą w swoim domku i widać nawet jego mały fragment! Niech będzie to pewnego rodzaju zapowiedź całej wycieczki po ich malutkim mieszkanku.


Wiem, że na pewno nie każdemu przypadnie do gustu nowy wizerunek Sonyeo i wcale mnie to nie dziwi - zmiana jest naprawdę spora, ale wydaje mi się, że najważniejsze, że maluszek czuje się bardzo dobrze w takim wydaniu, a mi i Woori bardzo dobrze się patrzy. 

6 komentarzy:

  1. Niby lalka nie jest moja, ale ta zmiana nawet u mnie wywołała sporo emocji :D Wcześniej wyglądała uroczo, ale teraz to brak słów- jest po prostu niesamowita ^_^ Ta zmiana wyszła jej zdecydowanie na lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo! sama dalej nie mogę się na nią napatrzeć, czasem spontaniczne decyzje bywają strzałem w 10

      Usuń
  2. Wygląda rewelacyjnie... Mnie (oczywiście) serce zabolało, gdy przeczytałam o obcięciu tych pięknych, długich włosków, ale to dlatego, że jestem nieuleczalną włosomaniaczką ;) najważniejsze że pasują do stylu Sonyeo i że ona sama jest zadowolona. Wygląda przeuroczo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lalkowe włoski ciężej utrzymać długie niż ludzkie, nie mają dużo możliwości odżywiania (choć niektórzy te syntetyczne włoski traktują produktami do ludzkich), więc nie żałuję, bo i tak kiedyś poszłyby do ścięcia, a Sonyeo i ja jesteśmy zadowolone :) Dziękuję!

      Usuń
    2. No tak - moje lalki z dzieciństwa w sumie też miały włosy ciężkie w utrzymaniu na co dzień, podejrzewam że te u twoich panienek są sto razt lepszej jakości, ale wciąż to włoski syntetyczne. Podejrzewam że nawet ludzkie włosy na laleczce byłyby trudne do układania po jakimś czasie, bo włoski szybko...wysychają? Tracą świeżość? Takie, które wciąż mają cebulki i rosną na naszych głowach to co innego, a przecież i tak wciąż trzeba je podcinać :)
      Btw, używanie produktów do stylizacji na syntentycznych włoskach nie szkodzi im?

      Usuń
    3. Najłatwiej z tego co wiem peruki lalkowe z wełny owczej, alpakowej itd. utrzymać, ale wiadomo, nie każdy efekt z takich włosków uzyskamy, nie każda fryzura ładnie wyjdzie, takie syntetyczne dają radę, gdy się je czesze regularnie, wiąże na czas transportu, no i raz na jakiś czas zrobi kąpiel w płynie do tkanin. Właśnie na moje oko szkodzi, bo na logikę mocno je obciąża, u człowieka to się dostaje do środka włosa, a resztę zmywamy, na lalkowym włosie to mocno osiada, wydaje mi się, że zwolennicy tej pielęgnacji ciężkość i błyszczenie włosków biorą za dobrą monetę, a nie obciążenie ich nieodpowiednią pielęgnacją...

      Usuń