poniedziałek, 31 października 2016

Halloween





Spośród wszystkich świąt w roku, Halloween zawsze było dla mnie tuż po Bożym Narodzeniu na liście ulubionych, nic dziwnego więc, że z powodzeniem zaraziłam nim dziewczynki. Co prawda przygotowania przez mój chroniczny brak czasu w ostatnich tygodniach zaczęłyśmy dość późno, chciałyśmy też poczekać na Gabrysię i Danę, żeby całe święto, z przygotowaniami włącznie spędzić z nimi, ale nawet na szybko, chyba wyszło nam całkiem nieźle.




Sonyeo ze swoim strojem gotowa była najwcześniej z całej trójeczki i siedziała na kanapie niecierpliwie przebierając nóżkami i poprawiając czapeczkę w towarzystwie pana Królika, który może nie ekscytował się aż tak (sam uznał, że w stroju Halloweenowym chodzi całe życie i nie potrzebuje nowego), ale dzielnie ją wspierał. Przy okazji pochwalę się, że nasza książeczkowa półeczka powoli się zapełnia, a na liście wymarzonych książek mamy jeszcze sporo pozycji!




Dana do przygotowań podeszła na spokojnie i bez większego pośpiechu, rozsiadając się wygodnie na łóżku dziewczynek i swoją ślamazarnością irytując poddenerwowaną Sonyeo. Nie przejęła się tym chyba za bardzo, bo wciąż z zadowoloną miną przez pięć minut wiązała jeden bucik.




Woori chyba udzielił się nerwowy nastrój przed pierwszym w życiu Halloween, bo gdy zakładała okularki, trochę trzęsły jej się łapki, starała się jednak tego nie okazywać na tyle, ile mogła. Sposób ukrywania nerwów znalazła sobie średnio sympatyczny, bo podczas jej przygotowań usłyszałam parę komentarzy na temat tego, że powinnam umyć lustro... Tłumaczenia, że to w końcu nie mój dom, więc i lustro moje na niewiele się zdały.








Bąble wzięły wcześniej przygotowane przeze mnie i Gabrysie papierowe torby na słodycze i w świetnych nastrojach wyruszyły na podbój sąsiedztwa, nie zniechęcone nawet zwiewającym im kapelusze (i czapkę) z głów wiatrem.






Bąble od razu wczuły się w rolę dwóch wiedźm i ich czarodziejskiego kotka i choć wyglądowo w klimat święta faktycznie się wpasowały, to nie jestem pewna czy urocze wrażenie, jakie sprawiały, można do końca podciągnąć pod przerażający, Halloweenowy klimat...




Winić lub dziękować za to można przede wszystkim Sonyeo, która kategorycznie odmówiła zakładania "ponurej czerni", by wcielić się w standardowego, czarnego kota i uparła się by być kotem szarym, wciąż upiornym i przerażającym (według niej), ale mniej smutnym i bardziej dziewczęcym. Czarnej sukienki nie chciała nawet przymierzyć, więc nie miałam tu zbyt wiele do gadania.




Kapelusze Dany i Woori z pomocą odrobiny papieru technicznego stworzyła Gabrysia, czapeczka Sonyeo jest za to moim małym dziełem (choć mordką już zajęła się również Gabrysia). Sukieneczki Woori i Sonyeo uszyłyśmy szmat czasu temu, jeszcze w lipcu, gdy Sonyeo mieszkała u mnie sama i czekały te parę miesięcy na odpowiednią okazję do ich prezentacji, a sukienkę Dany udało się dorwać na jednej z lalkowych grup i wymagała jedynie lekkiego skrócenia, którego się podjęłam (Dana ciągle podkreśla, że nie czuje się w zbyt długich ubraniach). Nikogo też nie powinno dziwić, że miotły i papierowe torby na słodycze to jak zwykle małe, wspólne dzieła moje i Gabrysi, a ogonek wyjątkowo zrobiłam sama. Do butków już rąk nie przyłożyłyśmy, te, które ma na sobie Woori dorwałam na Mimiwoo, a pasującą parę Dany Gabi odkupiła od Aleks, choć też są z Mimiwoo. Butki Sonyeo to mój kolejny impulsywny zakup, którego ani trochę nie żałuję, bo gdy zaproponowała mi je bezblogowa Akira, butkoholizm pokonał mnie na miejscu.




Dana wczuła się w rolę do tego stopnia, że latanie wychodziło jej niemal tak dobrze jak chodzenie i latała nad głowami większych, ludzkich przebierańców wprowadzając małe zamieszanie (była z siebie bardzo zadowolona).






Sonyeo wczuła się w rolę tak bardzo, że próbowała dogadywać się z kotami z sąsiedztwa, ku jej zdziwieniu bezskutecznie, ale nawet to nie ugasiło jej entuzjazmu.






Woori na początku naszej małej wycieczki miała małe problemy z pokonaniem stresu, bo w pierwszej chwili nie było widać innych przebranych osób, małych czy dużych i obawiała trochę, że to całe Halloween to głupi żart z mojej strony, który miał je po prostu skłonić do wyjścia z domu w śmiesznych strojach... Nie wiem skąd w niej takie podejrzenia co do moich intencji, ale po chwili zorientowała się, że są niesłuszne i zachowywała się jak prawdziwa, mała czarownica.




Spośród wszystkich zdjęć jakie udało mi się zrobić przebranym bąblom to zdecydowanie jest moim ulubionym, mimo, że zrobiłam je właściwie przypadkiem, gdy dziewczynki stwierdziły, że zmęczone pozowaniem przysiądą na chwilkę odpocząć zanim wyruszą w drogę po słodkości. Przyznam się nieskromnie, że ku zadowoleniu Sonyeo, Woori i Dany, skończyło jako moja tapeta na laptopie i chyba przez dłuższy czas się nie zmieni.






W końcu bąble zebrały się w sobie i zniecierpliwione wyruszyły po te wymarzone cukierki, trzymając kciuki, by ludziom otwierającym im drzwi chciało się patrzeć pod nogi i żeby nie zamknęli im drzwi przed noskami myśląc, że ktoś robi sobie żarty. W tym momencie niestety musiałam schować aparat, bo trochę głupio celować biednemu sąsiadowi obiektywem w twarz, ale możemy zapewnić, że łupy mamy całkiem niezłe (i brzuszki pełne).

A jak wasze bąble spędzają Halloween?

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam twoj sposob pisania :)
    Bable sa cudowne, kazda ma wlasny charakter. Ubranka na halloween rewelacyjne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, szczerze, zaczynając bloga najbardziej obawiałam się jak zostanie przyjęty mój (nietypowy? patrząc po większości lalkowych blogów) sposób pisania, ale z wdzięcznością widzę, że obawy niesłuszne. Jeszcze raz dziękuję!

      Usuń
  2. Uwielbiam twoj sposob pisania :)
    Bable sa cudowne, kazda ma wlasny charakter. Ubranka na halloween rewelacyjne

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju, gdyby takie pannice zapukały do mych drzwi, chyba nie pozwoliłabym im odejść :D Porwałabym od razu :D także uważaj, bo to smakowite kąski. :-) W takim wydaniu "cukierek, albo psikus" nabierają innego znaczenia. Cukierkami sa panny, a psikusem porwanie panienek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, uważałam na nie, z oka ich nie spuszczam :) Dziękujemy!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. O kurcze, ja nie wiem czy to przez kropkę czy brak emotek do których nie jestem przyzwyczajona, ale komentarz zabrzmiał bardzo poważnie i tym bardziej mi ciepło na serduszku jak czytam takie rzeczy, dziękuję!

      Usuń