poniedziałek, 17 października 2016

Z wizytą u Dany

Nie po raz pierwszy, i nie ostatni, wybrałyśmy się z bąblami do Nysy z wizytą u Gabrysi i Dany (Pullip Merl), która pojawia się tu tak często, że z całą pewnością zasługuje na miano trzeciego bąbla w tej małej gromadce. Nysa nie jest zbyt dużym miastem, szczególnie w porównaniu do Wrocławia, do którego zgiełku jesteśmy przyzwyczajone, ale mimo tego, jakimś sposobem, za każdym razem odkrywamy na nowo jej uroki, a bąble nie mają dość i na słowa "Jedziemy do Gabrysi i Dany" same wskakują mi do plecaka, ledwie pamiętając żeby zabrać po drodze piżamki.






Pokój Gabrysi zmienił całkowicie wystrój co ucieszyło mnie niesamowicie, bo mimo białego, szpitalnego wrażenia, taka kolorystyka zapewnia świetne światło nawet w pochmurne, jesienne dni. Woori też wydawała się pod wrażeniem, bo kiedy tylko wstała (poprzedniego wieczora przyjechałyśmy okropnie zmęczone podróżą i tygodniem szkolnym), zaczęła okupować jedną z półeczek na regale. Chwilę po zrobieniu tych zdjęć mały mądruś zaczął z zapamiętaniem uczyć się słówek,..






Sonyeo znalazła sobie ciekawsze jej zdaniem zajęcie, oddając się całkowicie uroczemu towarzystwu Pana Zająca, dobrego  znajomego Dany. Powiedziała, że nasz Pan Królik "i tak woli Woori" (co jest dla niej absurdem), więc musi się nacieszyć obecnością tego białego, puchatego kolegi.






Zainteresowanie wnętrzem pokoju nie trwało jednak zbyt długo, a bąble skupiły całą swoją uwagę na widoku z okna tęsknie przez nie zerkając. Nie pozostało nic innego, jak powzdychać przez chwilę razem z Daną i Gabrysią na myśl o opuszczeniu ciepłego pokoju i wybrać się na dwór - im w końcu ciężko odmówić.




Dana chyba źle zniosła noc, podczas której musiała dzielić łóżko z bąblami w radosnych i zdecydowanie niezbyt sennych nastrojach, bo od kiedy postawiłyśmy nogi za progiem, wynajdywała każdą możliwą okazję żeby zmrużyć choć na chwilę oczy. Myśląc o tym, co sama przechodzę na codzień, gdy maluchy wpadają w nocną radość, wcale się jej nie dziwię.






Woori nie wykazywała za to najmniejszych oznak zmęczenia i od razu zaczęła radosny bieg po parku, którego celu do dziś nie umiem dociec. Biegała z górki, po górkę, czasem wpadając w liście (przez co w końcu ubrudziła sobie ubranko), a ja i Dana z podziwem obserwowałyśmy jej wyczyny.






Sonyeo od razu chętnie dołączyła do tych spacerko-biegów i nawet Dana, mimo początkowego rozleniwienia, szybko dała się przekonać do zabawy w tę małą wycieczkę naprzeciw przygodzie.




Po jej minie ciężko wywnioskować czy zrobiła to z faktycznej chęci czy raczej z troski o to, by bąble nie skończyły z główkami w stawie lub mrowisku, ale ostatecznie chyba bawiła się równie dobrze, co one - niektóre rzeczy bawią niezależnie od wieku i jak się okazuje, balansowanie na korzeniu wielkiego drzewa do nich należy.






Nawet najwytrwalszych łowców przygód dopada czasem zmęczenie i potrzebują chwili odpoczynku, choć zwykle tłumaczą to dość pokrętnie potrzebą pozowania na tle ładnych widoków. Nie będę się kłócić - ładny widok, ładne bąble, aparat w łapkach mam w końcu po coś.




Woori nawet podczas chwili odpoczynku nie przestawała omiatać otoczenia bacznym wzrokiem w poszukiwaniu przygód...




... za to Sonyeo chyba podzieliła nastrój Dany, bo połowa jej odpoczynku zmieniła się w średnio przytomną wegetację.






Woori nie dała rady usiedzieć długo w miejscu i już po krótkiej chwili ruszyła dalej na poszukiwanie przygód. Podczas odpoczynku czy też "pozowania do pamiątkowego zdjęcia" wypatrzyła sobie "jaskinię" w drzewie i czym prędzej udała się na małe jej zwiedzanie.




Bąble zapozowały mi jak prawdziwe turystki, nawet Dana opanowała na chwilę swój lęk wysokości (do którego oficjalnie się nie przyznaje) żeby ładnie pomachać mi do aparatu. Zmęczenie naszą małą wycieczką zaczynało być powoli widać nawet na buzi Woori, ale gdy ją o to spytałam, od razu zaprzeczyła, zapamiętale kręcąc główką.






Bąble w leśno-krasnoludkowym wydaniu to chyba kulminacyjny punkt naszej małej podróży, bo stamtąd nie chciały już się ruszyć, a Dana już chwilę wcześniej znów przysnęła na ręce Gabrysi. Jak widać nawet małym odkrywcom zmęczenie w końcu daje się we znaki... Bo jak tylko wróciłyśmy do domku, zasnęły jak dwa kamyczki (dwa, bo Dana spała już wcześniej, przez całą drogę).

6 komentarzy:

  1. Słodziaki... Czekam na dłuższą relację z pobytu u Gabrysi. Dana ma jakiś swój domek? Jeśli tak, to pokażcie jak mieszka :)
    Btw, widziałam na fb zdjęcia jakiejś małej ślicznotki w domku twoich bąbli. Napiszesz coś o niej? Oczywiście za zgodą właścicielki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Dana domku nie ma, tylko pełną poduszek itd. sypialnię, w sumie bardzo urokliwą, a u Gabrysi i Dany bywamy średnio raz w miesiącu, więc na pewno pokażemy więcej zdjęć z wizyt.
      Taktak, taki mam plan, tylko jak widać po tym poście, w ten weekend mnie w domu nie było (dlatego też Amelka tak sobie w domku bąbli poszalała), a jak wracam ze szkoły to jest już ciemno i zdjęciowo jestem skazana na weekendy... W każdym razie, o Amelce post pojawi się na pewno, zgodę właścicielki mam od pierwszego jej dnia, no i w końcu pokażę całość domku bąbli :)

      Usuń
  2. Zgadzam się z poprzedniczką! Słodziaki!
    Też widziałam sesyjkę, ale na instagramie bodajże c;
    Pullip... Ach, moje marzenie... Mam rozdarcie - kupić byulkę, towarzyszkę do zabaw, i obitsu 21 - zrobić z Norci karzełka, a z byulki wysoką na starym 23cm, czy może starszą siostrzyczkę - pullip ;) A mam wrażenie, czy Dana jest bardziej różowawa od bąbelków?
    Domeczek bąbli, jeszcze raz napiszę, bo mam wenę na Norowy pokoik, jest cudny, proszę o więcej zdjęć. Ale widziałam zdjęcie sypialenki - tylko jedno łóżko...?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy!
      A może obie...? Tylko pozostaje decyzja, która pierwsza :)
      Tak, Dana ma ogólnie specyficzny kolor główki - tylna część jest jak obitsu white i buzie moich bąbli, za to przednia, dzięki makijażowi, bardziej różowawa i pod obitsu natural, dlatego też Dana właśnie to "naturalne" obitsu dostała i cała jest ciemniejsza i bardziej różowawa od Sonyeo i Woori.
      Post sypialniowy jest gotowy w 80%, najpierw jeden element wystroju nie chciał do nas dotrzeć, a teraz ze zdjęciami przeżywam walkę z ciemnością - uparłam się na światło dzienne, a jak wracam ze szkoły/kursu prawa jazdy, jest już mocno szaro, dlatego poddałam się, odłożyłam zdjęcia na sobotę i w tym tygodniu dodałam tę relację z pobytu u Dany, przepraszam za opóźnienia, sama pluję sobie w brodę, że nic nie mogę wykombinować, ale jak wstaję rano to też jest ciemno...
      Tak, bąble śpią na jednym łóżeczku, ale jest dwuosobowe, ich dyńki na spokojnie się mieszczą. Jak widać, ich małe kłótnie są tylko pozorne, bo z dzieleniem poduszek problemów nie mają :)
      Też pozdrawiam!

      Usuń
  3. Droga autorko, mam jeszcze prośbę - czy mogłabyś w każdym poście dodawać opcję "cięcia"? Wiesz, żeby łatwiej można było na stronie głównej znaleźć starsze posty, zamiast przewijać przez całość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, nie myślałam nad tym, bo osobiście nie lubię na blogach otwierać każdego posta osobno - naprawdę przeszkadza to w odbiorze? Przecież pełne archiwum jest z boku

      Usuń