sobota, 26 listopada 2016

Leśne akrobacje

Sobota, wracam do domu o godzinie 11 rano po próbnych maturach, które moja niezastąpiona dyrekcja zaplanowała w weekend na godzinę ósmą i jedyne o czym marzę to ciepłe łóżko... No i tylko marzę. Ledwo przebrałam się w wygodny dresik, bąble mnie obskoczyły i zaczęła się dyskusja czy pamiętam jak w lipcu tak marzyłam o zrobieniu w końcu jakichś fajnych zdjęć na drzewie. Tak, jasne, pamiętam, ale w końcu zrobiłam je Sonyeo, więc w czym problem? Usłyszałam, że zebrało im się na wspinaczkę, więc co mogłam zrobić... Fartem, mały lasek mam niedaleko domu, mimo, że zasadniczo mieszkam w dużym mieście, więc zebrałam się w sobie na tyle, by wychylić nos z domu. 




Hayul do wspinaczki był pierwszy i mimo zapału i zaciętej miny, może nie widać tego na zdjęciu, ale gałąź na której usiadł była jakoś 10 centymetrów nad ziemią. Nie przeszkadzało mu to w tym, by zawołać mnie z aparatem, mam wrażenie, że chciał po prostu pochwalić się nową kurtką, którą ostatnio w pocie czoła dla niego tworzyłam.






Kiedy byłam zaaferowana pierwszymi, powietrznymi krokami Hayula, nawet nie wiem kiedy Woori wdrapała się na jedną z najwyższych gałęzi. Nie pisnęła nic na ten temat tylko spokojnie sobie siedziała, a ja znalazłam ją dopiero , gdy wstając z kucków wpadłam w panikę, że nigdzie jej nie widzę dopóki nie podniosłam głowy i nie zastałam jej nad sobą, z zadowolonym uśmieszkiem na buzi. No i prezentującą nowy sweterek czy raczej wielki sweter, który kupiła ostatnio na grupie na Facebooku (podobno na Blythe... no nie wiem, jak ktoś sadza Blythe na obitsu 27 czy innym MtM to może, ale coś mi się nie wydaje) i widząc rozmiar, gdy przyszedł już prawie go sprzedawałam, a potem założyła go Woori i tak już zostało, bo prezentuje się przesłodko.




Widząc Sonyeo mającą wielkie problemy z wdrapaniem się choćby na najniższe gałęzie, Woori od razu przybiegła jej z pomocą. Nie mam dalej pojęcia jak ona w ogóle się porusza w tak wielkim ubraniu, ale jestem pod wrażeniem.






Po pierwszych chwilach zabawy zwyczajowo przyszedł czas na odpoczynek. Trochę zastanawia mnie to, że na najbardziej zmęczonego wyglądał Hayul i to on zarządał przerwy. Woori prośbę o zejście z drzewa i zapozowanie mi przyjęła niechętnie, a Sonyeo... Jak to Sonyeo, sama nie wiem kiedy zmaterializowała się przed obiektywem.






A Dana... Jak wspominałam, jest u nas na małych wakacjach i to nie tak, że nie wybrała się z nami na spacer - ona po prostu cały ten czas zabawy bąbli spędziła w takiej pozycji.






Pewnie wisiałaby tak dalej gdyby nie przyuważyła kątem oka, że Hayul porywa się na wyższą wspinaczkę, a pamiętając jego wcześniejsze próby nie było ciężko stwierdzić, że to niezbyt dobry pomysł. Ku jego niezadowoleniu postanowiła wspiąć się razem z nim żeby upewnić się, że nie spadnie z hukiem i sobie czegoś nie zrobi za co zamiast wdzięczności dostała tylko krótkie "przecież jestem już duży" (no ja nie wiem czy 14 lat to taki duży), ale ja się z nią zgadzam, w przeciwieństwie do Hayula i gdybym nie była o jakiś metr trzydzieści coś za duża, sama poszłabym z nim.






Sonyeo postanowiła podjąć się wspinaczki na własną rękę, co w przeciwieństwie do każdego innego sportu szło jej całkiem nieźle i szłoby jeszcze lepiej, gdyby nie przejmowała się ciągle żeby nie zahaczyć się nowym sweterkiem (też dorwanym na Facebookowej grupce i tym razem dobrym rozmiarowo) o gałąź.






Dana chyba zmęczyła się poprzednimi akrobacjami, bo znalazła sobie wygodne miejsce na szerokiej gałęzi, wreszcie głową w górę i podglądała z rozbawieniem wyczyny bąbli. No i prezentowała pończochy (zakolanówki?), które dla niej uszyłam i sweterek, który dla niej kupiłam - w końcu jestem dla niej drugą mamusią. Sukienka też w pierwszej chwili kupiona była dla bąbli, tak jak żółty sweterek, i podobno też "na Blyhe"... przynajmniej Dana skorzystała, a ja nie kupię więcej nic bez zdjęć na lalce.






W tym miejscu powinny znaleźć się przede wszystkim zdjęcia Mabel, solowe, bo po pozowaniu Zosi w końcu znalazła chwilę dla mnie, ale... Zgrałam je na komputer i niby wszystko tak samo jak z resztą zdjęć, ale pliki uszkodzone i nie do otworzenia. Jest mi niesamowicie przykro, ale jestem pewna, że uda mi się to w przyszłości nadrobić, a Mabel chyba nie jest specjalnie zła. Za to zdjęcia z Woori uchowały się, na całe szczęście! Bąble dogadują się ostatnio bardzo dobrze, choć ich spędzanie razem czasu zwykle polega na wspólnym milczeniu. Swoją drogą, równie dobrze dogadują się Dana i Hayul, wbrew pozorom.






No i w końcu wymęczone bąble zapozowały mi grupowo i dołączyła do nich nawet nasza mała drobinka z innej skali, Amelka. Nikogo już chyba nie dziwi też, że Sonyeo nie przejęła się w ogóle tym, że zasłania połowę Woori, a Woori tym, że prawie jej nie widać... W każdym razie, mamy nową pamiątkę, dopiero przy robieniu tego zdjęcia dotarło do mnie jaka mała armia nam się namnożyła w domu.




Gdy wracaliśmy do domu Hayul kategorycznie odmówił wracania do domu w torbie i oznajmił, że podczas wspinaczki (tej niesamowicie zaawansowanej) uszkodził sobie rękę i musi podróżować w wyjątkowych warunkach. Mimo odmarzniętych już palców, których czerwony kolor tu widać, ostatecznie zgodziłam się na taki układ i wykorzystałam go, standardowo, do zdjęcia, które jest na ten moment jednym z moich ulubionych.

No i na koniec powiem, że tworzy się pokój Hayula, jestem tak zakręcona, że nawet nie wiem czy już o tym nie wspominałam przypadkiem. Bąbel ma gdzie spać i gdzie siedzieć i ogólnie nie-kanapowe warunki (bo takie ma teraz Mabel), ale nie mam pojęcia, kiedy go pokażę, bo standardowo, wszystko musi być idealnie dopracowane.

8 komentarzy:

  1. Maluszki są taaakie przeurocze! Chciałabym je kiedyś na żywo zobaczyć, eh... :c Też ostatnio kupiłam sweterki! Z tym że jeden dobry, a drugi za duży. I mi się Norcia bardziej w za dużym podoba, egh... Cóż, życie. Zdjęcia są przepiękne. Jesteś świetnym fotografem :) Gromadka jest gigantyczna, jak dla mnie przynajmniej, no ale wiesz, ja mam tylko 1 Dalkę :) Mabel jest śliczna, słodko się prezentuje z Woori, to moje dwie ulubienice tutaj. I Dana. Tylko żeby Hayul, Soneyo i Amelia nie poczuli się niedocenieni - też są przepiękni :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! No właśnie u mnie ze sweterkami to samo i ten za duży najbardziej serce podbija :)
      Jeju dziękuję bardzo! Uczę się ciągle intensywnie, ale sama też widzę postępy, choć sporo mi brakuje
      U nas w domku pełno miłości, więc chyba nikt nie czuje się pominięty
      Dzięki jeszcze raz i pozdrawiamy i ciebie i Norcię!

      Usuń
  2. Rzeczywiście, spora ta armia ♥ Ale dobrze, przynajmniej nikt nie jest samotny ^_^ Wszystkie kruszynki wyglądają uroczo, a za duży sweterek prezentuje się całkiem nieźle na Woori. Niektórzy lubią takie obwisłe ubrania; myślę, że to słodkie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ratuje mnie przed lalkowym szaleństwem tylko myśl, że tylko trójeczka stąd to moje dzieci haha
      Dziękuję, właśnie mam wrażenie, że mega jej to pasuje!

      Usuń
  3. Hayul jest przepiękny. Za każdym nowym wpisem nie mogę się doczekać zobaczenia jego twarzy. Ale...mam słabość do wszystkich Twoich maluchów. A sweterek, mimo, że duży, wygląda naprawdę uroczo. Bardzo w moim stylu! :-D
    Pozdrawiam

    weirrdo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, też się dalej nie nazachwycałam jego buźką i odkrywam ją na nowo, choć u mnie też cała trójeczka w sercu siedzi zgraną paczką :) Dziękuję, w moim właśnie też, latam sama w dużych ubraniach, Woori, jak i Sonyeo i Hayul zresztą, ma w sobie coś ze mnie

      Usuń
  4. O jaaa, liczna rodzinka! Miło patrzeć na taką gromadkę :3
    Próbne matury też mną w tym tygodniu poniewierały :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękujemy, czasem łapię się za głowę, jak myślę, że tyle lalek bywa na całych meetach, a u mnie są w samym domu w takiej ilości...
      Ojjj, czuję cię, ale tobą w tygodniu prawda? Bo moja szkoła poświęciła 2 soboty i mam 6dniowy tydzień szkolny :')

      Usuń