niedziela, 6 listopada 2016

Leśny chłopiec

Obiecałam sesję w stocku no i jest. Ku niezadowoleniu Hayula, oznajmiłam mu, że zabieram go do jego stockowego środowiska naturalnego i o ile przeciwko zieleni nic nie ma, to docinki na temat oryginalnych ubranek denerwują go niesamowicie i szczerze mówiąc się nie dziwię, gdyby mi przyszło latać w takim wdzianku, reagowałabym tak samo. No ale po moich nie kończących się błaganiach, uległ i założył znowu falbaniastą koszulę za co jestem mu bezgranicznie wdzięczna.




Nie wiem czy to wrodzona kultura osobista, czy po prostu to, że jeszcze nie zrozumiał warunków w tym domu, gdzie każdy wchodzi każdemu na głowę i niczym się nie przejmuje, ale bąbel zaczął sesję od miłego, choć nieśmiałego przez strój przywitania, byłam pod dość dużym wrażeniem (pełnym mimowolnego rozbawienia).






Na początku nie wydawał się ani trochę chętny do pozowania i bardziej był zażenowany całą sytuacją (która mnie swoją drogą, odrobinę, przy całym współczuciu dla niego, bawiła) niż skłonny do czegokolwiek. Ciężko jednak żeby tak śliczny bąbel nie wyszedł na zdjęciach dobrze, więc mimo całej jego niechęci, na zdjęciach i tak wyszedł ślicznie. Pokazałam mu je od razu na ekraniku aparatu i chyba właśnie to samozadowolenie skłoniło go do otworzenia się choć trochę na obiektyw.






W końcu dotarło do niego moje stale powtarzane "rób to, na co masz ochotę i nie przejmuj się aparatem, to wszystko wyjdzie super" i obudziła się w nim dusza małego romantyka. Okazuje się, że charakterkiem nie różni się wiele od wrażenia, które sprawia w stocku... Tego mu oczywiście nie powiedziałam, bo bym oberwała, co i tak się stanie, jak to przeczyta. W każdym razie, Hayul z kwiatkiem to mój zdecydowany zdjęciowy faworyt i nie mogę się na niego napatrzeć.






Znalazł sobie punkt widokowy w swoim rozmiarze i westchnął nawet, że niestety nie miał okazji na spotkanie z bywającymi tam ptakami, bo chętnie by je poznał. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak się tam wdrapał, bo zajęłam się na moment ustawieniami w aparacie, a gdy skończyłam, już sobie tam wygodnie siedział, zejść za to pomogłam mu ja. A zszedł i tak bardzo niechętnie rozstając się z widokami i coś czuję, że latem będzie tam przesiadywał popołudniami. Nie chciał podzielić się ze mną tajemnicą wejścia, a ja dalej się głowię, jak to możliwe, zwłaszcza biorąc pod uwagę (tragiczne) możliwości ruchowe jego aktualnego ciałka.




To chyba jednak nie tyle kultura osobista, co urok osobisty kieruje zachowaniami Hayula, bo nawet przysiadając na chwilę na kamieniu z całych sił starał się zachwycić mnie i obiektyw strojąc minki, co przyznam, udało mu się.




I to moment, gdy na chwilę przerywam zachwyty nad Hayulem (bo jego wygląd mówi tu sam za siebie) i zaczynam litanię narzekań. Stockowe ciałko to jakiś nieśmieszny żart i oboje płaczemy nad nim codziennie, łudząc się, że obitsu zechce przyjść wcześniej. Widoczne na zdjęciu kolana to tylko kropla w morzu małych koszmarków jakie ma do zaoferowania to ciałko, z trzeszczącymi przeraźliwie stawami i gumowymi stopami na czele. Rada dla wszystkich i dla mnie samej na przyszłość: nie myślcie, że zamówienie obitsu tydzień po Isulu to dobry pomysł. Wyrwiecie sobie z głów wszystkie włosy w nerwach, a po nocach będzie wam się śnić trzask tych nóg.






Mimo tragicznego ciałka (i odkształconych od pudełka, sztywnych włosów, za które nawet nie wiem jak się zabrać), Hayul daje radę pozować na dość przyzwoitym poziomie. Może nie ustawia mi się do zdjęć w jakichś wybitnie skomplikowanych pozycjach, ale na tyle, na ile go poznałam przez te parę dni, wydaje mi się, że w jego przypadku to w prostocie tkwi siła. W końcu komiczne zabieganie o uwagę to domena dziewczynek (z Sonyeo na czele), a Hayul zna swoją wartość i wie, że nie musi o nic takiego zabiegać, bo i tak ją dostanie (Sonyeo i Woori też, ale im zrozumienie tego idzie bardzo ciężko).






Każdy ma swoje granice wytrzymałości i Hayul, który dzielnie pozował mi już dłuższą chwilę też w końcu je osiągnął. Uznał, że mimo ciepłego futerka, troszkę mu zimno w te pokraczne, stockowe kolanka i czas wrócić do domu, a ja patrząc na swoje skostniałe łapki, nie mogłam się nie zgodzić. Spytałam go, czy zgodzi się na kilka ostatnich zdjęć i mimo warunków, zrobił to z uśmiechem (i wymusił na mnie obietnicę ciepłej herbatki i kołderki po powrocie do domu).






Udało mi się jeszcze szybko uchwycić elementy stocku, którymi nie wiem czemu nie pozachwycałam się przy unboxingu, chyba emocje wzięły nade mną górę i miałam jakąś zaćmę. W każdym razie, detale na futerku są znów, standardowo już, prześliczne (futerko wciąż niesamowicie miękkie!), a medalik/zegarek po dłuższym zastanowieniu, z widocznymi śladami czasu, zyskuje tylko więcej uroku.




Niby tak mu się chciało do domu, a gdy już podnosiłam się z trawy, usłyszałam cichutką i nieśmiałą prośbę żebym chwilkę poczekała... Bąblowi zachciało się selfie. Nie wiem, czy do końca można nazwać to selfie, skoro aparat i tak trzymałam ja, bo nie mógł go utrzymać, a on tylko instruował mnie jak go ustawić i sam wykręcał główkę i stroił miny, ale wyszło całkiem nieźle. Nie wiem, kiedy on w tym pudle nabył takie umiejętności, o które dziewczyny na Instagramie walczą w pocie czoła długimi miesiącami, ale jestem pod wrażeniem. On chyba też, bo od razu po zrobieniu zdjęcia wstał, otrzepał kolanka i pewnym krokiem, z zadartym do góry noskiem poszedł w stronę domu.






Zdjęć Hayula po powrocie do domu nie mam, bo od razu po przejściu przez próg wyskoczył ze stocku i zadowolony siedział w samych spodenkach popijając herbatkę, a ja nie będę przecież pokazywać tu lalkowej nagości, bez przesady. Za to Woori z jego nagłego przypływu ekshibicjonizmu skorzystała od razu, przywłaszczając sobie nieszczęsny koronkowy łaszek i mimo, że jako sukienka jest dla niej sporo za krótki i świeci majtami, nie wydaje się specjalnie niezadowolona tłumacząc, że założyć spodenki to żaden problem, po prostu siedząc w domu jej się nie chce. Mogę się śmiać, ale muszę przyznać, wygląda w tym wdzianku dużo lepiej niż Hayul, który mimo, że pozował mi cudownie, na pewno sprawdziłby się dużo lepiej w "normalnych" i bardziej męskich ubraniach... Ale na takie przyjdzie czas, kiedy doczekamy się nowego ciałka, a póki co idę nastawiać czajnik, bo już nie tylko Hayul, a cała trójka, domaga się herbatki.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam twoje wpisy. Cudniaste zdjęcia, lalki, i ten entuzjazm. Kocham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Do Hayula nie da się po prostu podchodzić bez entuzjazmu

      Usuń