czwartek, 3 listopada 2016

Hayul

Jak pisałam jakoś dwa posty temu, z bąblami oczekiwałyśmy dużej przesyłki i nie mogłyśmy się doczekać, śledząc jej losy codziennie po kilka razy (i kilka też razy dostając małych zawałów, gdy na trasie paczki pojawiały się kolejne urzędy celne - łącznie 3). W końcu, wczoraj, się doczekałyśmy i szczęśliwie bez cła dotarła do nas paczka z Groove, o której piszę dopiero dziś, bo wczoraj w emocjach nie byłam w stanie zrobić nawet tego.




Jak widać, paczka, która czekała na mnie po powrocie ze szkoły była ogromna, i byłam w szczerym szoku, bo to kartonowe pudło było niemal dwukrotnie większe niż oryginalne pudełko Woori... No i pozbawione tej słynnej, czerwonej nalepki od Pullip Style, widocznie Groove radzi sobie inaczej. Trzęsły mi się łapki niesamowicie i zanim udało mi się w ogóle zedrzeć dokumenty z wierzchu, a co dopiero rozciąć taśmę, minął dość długi czas, a ja z każdą sekundą niecierpliwiłam się coraz bardziej.




W środku zagadka wielkości pudła się rozwiązała - właściwa paczka zajmowała tylko jego część, reszta wypchana była po prostu szarym papierem, którego znaczną część i tak do tego zdjęcia wyjęłam i odrzuciłam na bok. Przyznam, że myślałam już wtedy, że moje zniecierpliwienie sięgnęło zenitu...




... aż do momentu, gdy zerwałam warstwę szarego papieru i zastałam to. Przyznam, zabezpieczenia paczki naprawdę porządne, ale dla moich zszarganych czekaniem, ryzykiem cła, wielkim pudłem i toną szarego papieru nerwów to już było zbyt wiele.




Na jednej z Facebookowych grup chwaliłam się już zawartością, ale nawet jak ktoś to przeoczył, to logo ciężko pomylić. No i tu też zaczyna się mój zachwyt wzorami na pudełku, jeju, te kawałki kartonu chyba nigdy nie przestaną mnie zachwycać.

I w tym miejscu powinnam chyba w końcu przeprosić za jakość zdjęć i ogólnie za nie, spadłam poziomem fotograficznym o sto miejsc w dół tym razem, ale nerwy są silniejsze. No i moje znienawidzone sztuczne światło.




Naklejka z tyłu pudełka zdradza nam już zawartość sugerując serię (nawet nie wiem czy nazwać to serią, ale jak inaczej?) Creator's Label, czyli lalki projektowane przez lalkowych artystów i wypuszczone przez Groove. Nad moim bąblem pracowali Happydolly i Memento, którym bardzo dziękuję za całą ich pracę, bo efekty są, cóż...




Nowy bąbel, mój pierwszy, którego mam "od nowości" to Isul Creator's Label Glen, czyli mój Hayul. Widząc tę buzię przez pudełkowy plastik praktycznie rzecz biorąc pisnęłam z zachwytu i do teraz nie mogę uwierzyć, że jest ze mną (co chwilę tykam go palcem po buzi żeby upewnić się, że istnieje). Moją pierwszą myślą, mimo niejednokrotnego kontaktu z Pullipannami było "OJEJU JAKI WIELKI" i myśl ta niewiele się zmieniła - w porównaniu do bąbli naprawdę wypada jak duży brat.






Buzia na żywo prezentuje się milion razy lepiej niż na zdjęciach w Internecie i gapiłam się na nią przez szybkę przez dłuższą chwilę zanim przypomniałam sobie, że hej, on jest mój, mogę go rozpakować, dotknąć, a nie tylko patrzeć jak idiotka. No i jeju, ma coś, czego nie widać na zdjęciach w Internecie, a jest znienawidzone przez wielu lalkujących - moje ukochane kreski na ustach! 




Stock wykonany jest niesamowicie szczegółowo, chociaż u Hayla na przykład na medaliku przy pelerynce widać czas spędzony w pudełku, widać to też na tym zdjęciu - zrobił się na nim osad, którego nie próbowałam się jeszcze pozbyć. Nie przeszkadza mi to i jest cudowny i tak, a futerko miększe niż się spodziewałam i przez chwilę nie wiedziałam czy dotykać buzi czy tego futrzanego wdzianka.




Buciki (wraz ze skarpetkami) to moja ulubiona część stocku i chyba najładniej wykonane buciki ze wszystkich w mojej kolekcji miniaturowego obuwia (a to jedenasta para) i myślałam, że umrę z radości, gdy okazało się, że na stópkach Hayula miejsca w palcach mają dość sporo, co oznacza, że może je nosić praktycznie każda lala w tej skali, z Sonyeo i Woori na obitsu włącznie.




Co mnie zaskoczyło, bo nie widziałam tego w żadnym z unboxingów, to malutkie instrukcje do mechanizmu i stojaka po japońsku i angielsku, które praktycznie wypadły na mnie, gdy tylko otworzyłam pudełko. O dbałości o szczegóły w przypadku pullipowatych wiedziałam od zawsze (chociaż ich oryginalnym ciałkom wciąż mam bardzo wiele do zarzucenia), ale nie spodziewałam się takiego miłego gestu jakim jest dołączenie opisów tych, prostych w gruncie rzeczy, czynności, które same w sobie dla nikogo nie powinny być problemem, a producent wciąż zadbał o to, by na pewno nie były.






Karta też pozytywnie mnie zaskoczyła, nie tylko tym, że jest śliczna wizualnie, ale jest naprawdę duża i... trwała? To pierwsza karta z jaką mam do czynienia, z racji, że dla Sonyeo i Woori nie jestem pierwszym domkiem i spodziewałam się cienkiego kartoniku. Nie wiem, czy ktoś kojarzy karty dołączane do k-popowych albumów? Pewnie nie, ale z takimi mam częsty kontakt i inaczej nie umiem opisać moich oczekiwań, które ta przerosła. Pomijając to, że wiem, że jest z kartonu, fakturą i grubością przypomina bardziej kartę kredytową i dowód osobisty, naprawdę trudno byłoby to zniszczyć, a to duży plus.




Kapelusik nie jest do końca w moim i bąbli stylu (Hayula, wnioskując po jego minie też), ale obiektywnie rzecz biorąc jest naprawdę uroczy i znów: cudownie wykonany. Miłym zaskoczeniem jest to, że broszka jest odpinana dzięki czemu kapelusik można nosić na dwa sposoby, a dodatkowo, samą broszkę osobno. Powoli się do niego przekonuję i wydaje mi się dużo bardziej stylowy niż wcześniej, liczę, że Hayul podzieli moje zdanie.






I tu znowu pozachwycam się wykonaniem, ja wiem, że to może być nudne, ale po zdjęciu pelerynki zaczęłam znów zachwycać się stockiem. Koszula jest średnio męska i wątpię, by Hayul chętnie założył ją ponownie, ale coś czuję, że Sonyeo i Woori na tym skorzystają, bo koronka, zakładki, perełki, no wszystko jest przeurocze.




Hayul od razu, gdy przetransportował się na moim ramieniu do mojego pokoju postanowił wyskoczyć ze stocku i przebrać się w coś "normalnego" i w sumie mu się nie dziwię, ale spokojnie! Wiem, że co to za nowy bąbel bez choćby paru zdjęć w stocku, więc mówię od razu, że mamy takie w planach. Oczywiście jeśli Hayul zgodzi się po tym czasie w pudle w koronkowych łaszkach, założyć je ponownie, nic nie obiecuję, ale postaram się go przekonać. Jedynym ubrankiem jakim aktualnie dysponuję w jego rozmiarze jest biała koszulka od Noellio, którą kupiłam wieki temu dla Sonyeo. Jest na tyle uniwersalna wymiarowo, że do tej pory nosiła ją już Sonyeo, Dana, a teraz Hayul, który ma już pokaźną wyprawkę, ale... w rozmiarze na ciałko, które wciąż do nas idzie, bo stockowego pozbywamy się najszybciej jak się da, oboje mamy go już dość.




Próbowałam namówić go na zdjęcia, ale kategorycznie mi odmówił używając swojego niepodważalnego uroku, by przekazać mi, że będziemy mieć przecież jeszcze wiele okazji do takich rzeczy, no i co ja mogłam na to poradzić? Bąbel uznał, że po ponad dwóch tygodniach w drodze jedyne o czym marzy, to porządna drzemka, bez plastiku oplatającego mu kończyny, innych, dziwnych mocowań i koronek na koszuli, a ja nie mogłam się z tym kłócić. Z tą buźką nie da się przecież kłócić.






Nawet jak zasnął nie mogłam się powstrzymać przed pochyleniem się nad nim z aparatem i szczerze mówiąc, wciąż muszę się upewniać, że wciąż tu jest, czasem się nawet przebudzał, mruczał coś przez sen i przewracał z boku na bok. Szczerze mówiąc, z całej trójki Hayul był chyba najbardziej wyczekany z racji ceny i tego, że nie mogłam go kupić ot tak i jeju, już wiem, że za nic bym go nie zamieniła.

Nasza wspólna przygoda z Hayulem zaczęła się cudownie, choć sennie, a bąble ciągle zerkają na niego z zaciekawieniem i już czuję, że cudowny początek to zapowiedź równie cudownego, wspólnego czasu. Także, już oficjalnie, bąblowa rodzinka liczy 3 małe osoby - Sonyeo, Woori i Hayula, potrójne szczęście w miniaturze.

6 komentarzy:

  1. Kurcze, wszyscy nowe lalki kupują, a ja taka sierotka, wielkim świętem jest kupienie dwóch sweterków i możliwe że na Boże Narodzenie dostanę maszynę do szycia. Mimo wszystko jestem zadowolona, ale Nora nie, bo z powodu braku drugiej Dyńki w domku nie sposób odzwyczaić jej od bycia nieśmiałą, aspołeczną sierotką. Bidok może się uśmiechnie na meecie, który za jakiś czas organizuję.
    Wszystko szyjesz ręcznie? Podziwiam, ja, jak napisałam, dostanę na Święta porządną maszynę, bo stary Łucznik ledwo zipie, ale na razie przerzuciłam się właśnie na ręczne szycie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje lalkowe szaleństwo umożliwiło mi mooocne zaciskanie pasa i oszczędności z osiemnastki i dorywczej pracy, więc spokojnie, gdyby nie to, to byłabym w takiej sytuacji jak ty, w sumie teraz jestem, bo po kupieniu potrzebnych rzeczy dla Hayula liczę tylko czy wystarczy mi na prezenty świąteczne dla bąbli... Także spokojnie, lalkowy kryzys finansowy dotyka każdego :)
      A skąd jesteś, nie ma wielu lalkowych osób tam? Pewnie z daleka, więc życzę, że meet się uda, jeśli będzie mi nie po drodze (bo gdyby było, to byśmy całą gromadką wpadli)
      Tak, wszystkie ubranka jakie pokazuję tu na blogu są szyte ręcznie (no chyba, że napiszę, że kupione, ale w sumie takich mam niewiele) i dziękuję! Ręczne szycie wcale nie jest takie straszne, jak sobie włączysz jakiś serial czy coś w tle to samo idzie :) Też pozdrawiam!

      Usuń
    2. Niestety - jestem stanowczo za młoda jeszcze na jakąkolwiek pracę, ale planuję sprzedać barbie na olx, już wystawiłam tylko coś nikt się nie skusił :(
      Eh, w Poznaniu, z inną lalkową osóbką - Usiolką. To będzie mój pierwszy meet, także nie chcę od razu rzucać się na głęboką wodę.
      Straszne nie jest! Masz rację! Ale na razie ograniczam się tylko do dolnych części garderoby - podkolanówek, getrów i rajstop.
      Pozdrawiam ~

      Usuń
    3. Trzymam kciuki!
      Kurcze, do Poznania nie mam tak daleko, może w wakacje np dałoby się coś pokombinować :) Miłego meeta wam życzę, jak na pierwszy raz brzmi super!
      Pozdrawiam też!

      Usuń
  2. Ooooo, słodziaczek! Gratuluję <3 Szczerze mówiąc, nigdy się nim nie interesowałam, promocyjne zdjęcia według mnie to jedno wielkie nie >-< Na takich "normalnych" zdecydowanie wygląda lepiej :) Nie mogę się doczekać sesji z nim ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! No mnie szczerze też nie przekonywały, ale pod tym stockiem kryje się piękna buzia, której nie mogłam się oprzeć i nie żałuję ani trochę. Sesja już gotowa, czeka na notkę i dodanie <3

      Usuń